Na początek trochę historii...
1970 roku w Polsce, w województwie wielkopolskim, a dokładniej w mieście Jarocin, lokalny klub "Olimp" wpadł na genialny pomysł zorganizowania skromnej imprezy muzycznej o nazwie "Wielkopolskie Rytmy Młodych", która z roku na rok stawała się co raz bardziej popularna, min. dzięki prasie, która szybko zainteresowała się tą inicjatywą. Przez pierwsze lata impreza miała charakter przeglądu muzycznego, gdzie zwycięzcom przyznawano statuetkę " Złotego Kameleona", ale 1972 roku po raz pierwszy w Jarocinie wystąpili profesjonalni muzycy. Pewnie trudno to sobie teraz wyobrazić, ale przez pierwsze 5 lat festiwal odbywał się w... Domu Kultury.
A kiedy nadeszły lata 80-te...
Festiwalem zainteresowała się Telewizja Polska i do Jarocina zjechali Jacek Sylwin i Walter Chełstowski, którzy postanowili zrobić duży festiwal. Zmieniono też nazwę na Ogólnopolski Przegląd Muzyki Młodej Generacji, ale czy tak na prawdę było? W pierwszej edycji wystąpiły takie zepoły jak Maanam, Kasa Chorych czy Kombi. Dopiero zaczynali Dżem, Ogród Wyobraźni i Mietek Blues Band. Wtedy zagrał tylko jeden, powtarzam jeden zespół punk rockowy o nazwie "Nocne Szczury"
a tu macie fragment o początkach festiwalu z dokumentu " The Beats of Freedom"
Kto poznaje tego pana?
To Lech Janerka w czymś co nazywano " garderoba"
Festiwal w latach 80-tych był jedynym miejscem prezentacji niezależnych grup muzycznych, gdzie często ignorowana była cenzura. Było to też jedno z niewielu miejsc, gdzie zezwalano na większą niż zwykle swobodę w ubiorze, zachowaniu i wyrażaniu własnych poglądów. Można tu było usłyszeć zespoły nie prezentowane w mediach, nie posiadające nagrań studyjnych. Za czasów PRL-u festiwal był rodzajem odskoczni od szarej rzeczywistości. Tam młodzi ludzie mogli się spotkać raz w roku, posłuchać ulubionej muzyki i czuć się wolni...
W 1983 zmieniono nazwę na Festiwal Muzyków Rockowych, a Walter wpadł na pomysł, żeby zbudować drewnianą barierkę oddzielającą " grzeczne dzieci" od " urwisów z irokezem na głowie". Ale i tak dochodziło do bijatyk na tej sztucznej granicy. Więc punkowcy mieli " Defekt Muzgó", czy " Sedes" a dla pozostałych grało "T.Love" " Daab".
Zdjęcie z festiwalu w 83'.
Ale okazało się, że 83 to była dziecinna zabawa w porównaniu z 84, bo wtedy zagrał.. Dezerter. A jego koncert przeszedł do legendy Jarocina. Kilka razy był nawet przerywany. W tym roku punkersi zdominowali " grzeczne dzieci" ( o ile jakieś były) i co raz bardziej powiększali plac do pogo. Uff, aż w końcu w ruch poszło nunczako (od razu wytłumaczę, ze jest to broń złożona z dwóch pałek połączonych łańcuchem). Nie dziwię się, że wtedy zaczęto uspokajać publikę...
Pod spodem nagranie z Jarocina 84
A tu jeszcze taka gratka... ;-)
I w końcu nadszedł 2006 rok kiedy to zmieniono nazwę na Jarocin Festiwal, który tak funkcjonuje do dnia dzisiejszego. Współczesnych edycji festiwalu nie będę opisywać. Mam nadzieję, że uda mi się tam znaleźć. Moim ogromnym marzeniem jest tam pojechać jak tylko skończę 18 lat, choć nie jestem pewna czy nawet wtedy przekonam rodziców. Oby tak.
A czy ktoś z was planuje pojechać do Jarocina? A może już byliście?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz